Gorąco zapraszamy do lektury kolejnego artykułu w ramach kampanii „Równi Wielkopolanie”! Tym razem jest to rozmowa z Iwoną Dolatą, wiceprezesem „Open Technologies” i zapaloną żeglarką.
Z IWONĄ DOLATĄ, wiceprezesem „Open Technologies” rozmawia Aurelia Pawlak
_ Wiele zdrowych osób nie potrafi cieszyć się życiem, narzekają na swój los i nie doceniają dobrych stron. Czy zgada się pani z tym, że osoby niepełnosprawne w wielu przypadkach mają w sobie więcej entuzjazmu, siły i determinacji co pozwala im osiągać sukcesy i odczuwać szczęście?
_ Myślę, że liczba optymistów i pesymistów jest taka sam wśród osób niepełnosprawnych i pełnosprawnych. Tylko entuzjaści, osoby silne, zdeterminowane wśród osób niepełnosprawnych są bardziej zauważane tak jakby to było naprawdę coś nadzwyczajnego. Z niepełnosprawnością można nauczyć się żyć i realizować wyznaczone przez siebie cele. Choć jest to bardzo trudne. Ale jest coraz większe grono osób, które w pewnym sensie nauczyły się żyć ze swoją niepełnosprawnością i przyzwyczaiły się w pewnym sensie do tego, że muszą zrobić więcej, żeby osiągnąć to samo co osoby zdrowe. Znam mnóstwo osób niepełnosprawnych, które są wybitnie inteligentne, wykształcone, aktywne, robią niesamowite rzeczy. Widząc ich zastanawiam się kto tu tak naprawdę jest niepełnosprawny? Żeglarz na wózku inwalidzkim, niewidomy narciarz, niewidomy adept sztuk walki, osoba niepełnosprawna władająca kilkoma językami obcymi, osoba niepełnosprawna podróżująca po całym świecie na własną rękę, niepełnosprawny przedsiębiorca czy zdrowy mężczyzna w pełni wieku spędzający popołudnia przed telewizorem. Oby ludzi z taką siłą i determinacją było coraz więcej wśród osób niepełnosprawnych jak i pełnosprawnych. Życzyłabym sobie aby wobec tak niesamowitych ludzi była naturalna akceptacja i chęć przebywania z nimi jak z innymi członkami społeczeństwa. Taka naturalna akceptacja i poczucie przynależności do grupy, a nie tylko pomoc, daje dużo energii do dalszych działań i entuzjastycznie nastawia do świata.
_ Jako współzałożycielka i członek zarządu „Open Technologies” przygotowuje pani i przeprowadza programy szkoleń. Czuje pani ciężar odpowiedzialności?
_ Tak, czuję odpowiedzialność. Nie we wszystkich dziedzinach przedsiębiorczości jestem dobra, ale całe szczęście jest nas kilkoro i możemy dzielić się obowiązkami adekwatnie do kompetencji. A nie darowałabym sobie gdyby z mojej winy ktoś z pracowników czy klientów poniósł szkodę. Przygotowując szkolenia i je przeprowadzając również czuję odpowiedzialność. Jest dla mnie ważne żeby szkolenie było merytorycznie i dydaktycznie dobrze przygotowane. Zależy mi na tym, by uczestnicy mogli jak najwięcej zapamiętać. Jest to dla mnie szalenie ważne, chyba nawet bardziej niż zarobek. Gdy słyszę pochwałę za jakość mojego przedsięwzięcia, to zyskuję energię na cały dzień. Kiedyś słyszałam w tramwaju jak młodzi ludzie opowiadali z entuzjazmem o moich szkoleniach. Wtedy stwierdziłam, że dla takich chwil warto je prowadzić.
_Czy osobie niepełnosprawnej łatwo jest prowadzić biznes w polskich warunkach? Co ułatwia, a co utrudnia codzienną pracę?
_ Zawsze może być lepiej, ale jakoś szczególnych utrudnień nie odczułam w stosunku do niepełnosprawnych przedsiębiorców. Może osoby z innymi niepełnosprawnościami niż wzrok miałyby więcej do powiedzenia. Mam tylko nadzieje, że w przyszłości przedsiębiorstwa typu spółdzielnia socjalna będzie mogły załatwiać sprawy urzędowe przez platformę ePUAP. Na razie trochę mi tego brakuje. Tak poza tym to chyba mam takie trudności jak wszyscy inni przedsiębiorcy. A więc za dużo dokumentów, zbyt szybko płynący czas. Ale to nie ma nic wspólnego z niepełnosprawnością. Znam techniki zarządzania czasem, prowadzę też z tego szkolenia. Prywatnie też całkiem dobrze sobie z tym radzę. A jak wiadomo praktyka czynni mistrzem.
_ Lubi pani ryzyko, czy jest osobą zachowawczą?
_ Nie lubię ryzyka, ale chyba nie mogę też powiedzieć, że jestem zachowawcza. Raczej oceniam ryzyko na zimno, robię bilans strat i zysków, a potem dopiero podejmuję decyzję. Jestem w firmie pewnym zaworem bezpieczeństwa. Często muszę się dwa razy zastanowić, ale jak już podejmę decyzję, to rzadko zmieniam zdanie, chyba, że są do tego konkretne przesłanki. W moim przypadku pewnie ryzykowne decyzje też są przemyślane. Bardziej pasuje do mnie spontaniczność. Najczęściej zdarza mi się to w przypadku podróży. Tak było w przypadku wyjazdu do Chin o czym zdecydowałam w przeciągu 48 godzin. Ale tego nie postrzegam w kategoriach ryzyka.
_ Lubi pani żeglować?
_ Żeglarstwo jest dla mnie wyjątkowym sportem. Myślę, że niesie ono za sobą podobne ryzyko jak większość sportów. Żeglarstwo może wydawać się na pierwszy rzut oka tajemnicze, bo dlaczego ta łódka tak się porusza a nie inaczej? A tak naprawdę podlega ona po prostu prawom fizyki. Wielu fizyków żeglowało Einstein, Heisenberg, Bohr. Odpływając od kei w jakiś niesamowity sposób zapominam o całym świecie. Jest to często sport zespołowy, w którym mogę rekompensować swoje braki w widzeniu. Sprawia to, że w mojej opinii żeglarstwo nie ma sobie równych.
_ Niedawno pojechała pani na własną rękę do Hongkongu z przyjaciółmi. Obca kultura, bariera językowa, różne niebezpieczeństwa. Co dała pani ta wyprawa?
_ Poczucie, że świat naprawdę jest mały. Poczucie, że naprawdę mogę wiele, czasem więcej niż osoby pełnosprawne. Dała możliwość fascynujących kontaktów z obcokrajowcami z całego świata. Poczucie, że mogę prawie wszędzie dotrzeć. To ode mnie zależy jaki cel wybiorę na mapie i jak bardzo będę chciała tam dotrzeć.
_ Co zrobiło na Pani największe wrażenie w Hong Kongu?
_ Pod wieloma względami Hong Kong przypomina Europę Zachodnią. Więc często czułam się jak w Polsce. I można w pewnym sensie powiedzieć, że nic na mnie nie robiło wrażenia. Ale tak naprawdę to zaskoczyła mnie uprzejmość Chińczyków, mieszkańców Hong Kongu. Dużo już podróżowałam, ale nie spotkałam jeszcze takich ludzi. Byli niesamowicie uprzejmi i gotowi na każdym kroku pomagać we wszystkim. Jak się widzi tak życzliwych ludzi to aż chce się żyć, coś robić, wyjść z czterech ścian do ludzi.
Autor: Aurelia Pawlak