• Post category:Polecane

Z zadowoleniem prezentujemy Państwu pierwszy artykuł w ramach kampanii „Równi Wielkopolanie”. Zapraszamy do lektury!

Nie dać się chorobie

Lubi się śmiać i żartować. Wszystko przyjmuje z humorem, bo to podtrzymuje go na duchu. Niczego i nikogo nie udaje. Nic nie robi na pokaz.  Jest pogodzony z chorobą, dlatego teraz czerpie z życia garściami. Tak jak każdy ma lepsze i gorsze dni. Zawsze stara się myśleć pozytywnie, bo od zmartwień nic się nie zmieni. Wojciech Zieliński, chory na stwardnienie rozsiane jest człowiekiem, który cieszy się każdą chwilą.

Na jednym z poznańskich osiedli jest bardzo zielono i spokojnie. Niektóre klatki wejściowe obronione bluszczem, wszędzie pełno kwiatów, ozdobnych krzewów i drzew. Mieszkanie Wojciecha Zielińskiego znajduje się nisko. Gdy je otrzymywali z żoną nie spodziewali się, że kiedyś będzie to dla nich wielkie ułatwienie. Dodatkowo administracja osiedla poszła rodzinie Zielińskich  na rękę i zamontowała metalowe poręcze, które ułatwiają panu Wojciechowi zejście na dół.  A to bardzo ważne rozwiązanie, bo pan Wojciech to zapalony podróżnik, turysta i pływak.pan_Wojtek

-Niedaleko naszego bloku jest pływalnia, którą odwiedzam z żoną-mówi Wojciech Zieliński. -Początkowo obawiałam się reakcji otoczenia gdy zobaczą mnie na wózku. Teraz negatywne emocje zniknęły, a pływanie jest dla mnie źródłem radości. Wózkiem podjeżdżam do basenu, z wózka przesiadam się na podnośnik, ratownik opuszcza mnie do wody i swobodnie pływam tylko przy pomocy rąk. Asekuruje mnie żona, więc w wodzie czuję się bezpiecznie.

To nie jedyna pasja Wojciecha Zielińskiego. Od lat uwielbia podróże. Nie opuszcza żadnej wycieczki organizowanej przez Towarzystwo  Stwardnienia Rozsianego Oddział Wielkopolska. Najmilej wspomina wyprawy nad morze oraz do Nowej Róży. Zawsze jest duszą towarzystwa, bo każdego potrafi rozweselić. Z łatwością buduje dobry nastrój, dlatego wokół niego zawsze jest pełno ludzi. W wolnych chwilach Wojciech Zieliński lubi pisać. Jego felietony „Z przymrużeniem oka” potrafią rozbawić do łez. Ale na jego koncie są także poważne pozycje, do których należy zaliczyć fachowe artykuły o ziołach zamieszczane w magazynie „Sami sobie”. Na pytanie czy na ten temat wie już wszystko odpowiada, że uczy się całe życie. Zdobyta wiedza, to bogactwo którym chętnie dzieli się z innymi.

-Leku na SM nie ma i dlatego szukałem niekonwencjonalnych metod walki z chorobą jak akupresura, czyli masaż receptorów -mówi Wojciech Zieliński. -Jednak najbardziej zafascynowały mnie zioła. Szybko przekonałem się, że ziołowe zestawy są niemal na wszystkie schorzenia, które współistnieją w stwardnieniu rozsianym. Ziołolecznictwo tak mnie pochłonęło, że napisałem cykl osiemnastu artykułów pod hasłem „Zioła i SM”, które zostały opublikowane  w kwartalniku „Sami Sobie”.

Życie Wojciecha Zielińskiego można podzielić na dwa etapy. Na ten przed chorobą i  po chorobie. Każdy z nich  nauczył go pokory, siły, wytrwałości, zrozumienia. Ale nie pozbawił radości. I to Wojciech Zieliński uważa za swoje zwycięstwo.

-Przed chorobą wiodłem normalne życie -wspomina Wojciech Zieliński. Byłem krótko po ślubie, pracowałem w Zakładach Hipolita Cegielskiego, dobrze zarabiałem. Moja specjalnością stały się silniki. Potrafiłem je zmontować, uruchomić i obsłużyć. Dzięki tej pracy zetknąłem się ze statkami. Kilkakrotnie miałem okazję poznać statek od podszewki. Ciągnęło mnie nad morze, ale tutaj miałem rodzinę, dlatego marzenia same się zweryfikowały. Urodził się nam syn. Wszystko zaczęło toczyć się normalnym torem aż do chwili gdy pewnego dnia zacząłem mieć problemy ze wzrokiem. Nie miałem pojęcia co się ze mną dzieje.

-Jak zawsze wstałem do pracy i nagle ogarnęła mnie ciemność, straciłem równowagę, świat wirował wokół mnie i w dodatku wszystko widziałem podwójnie -wspomina Wojciech Zieliński. -Potem wszystko potoczyło się błyskawicznie. Pogotowie i szpital. Lekarze nie chcieli powiedzieć  co mi dolega. W wypisie szpitalnym napisano, sclerosis multipleks. Co to za tajemnicza choroba dopadła mnie w tak młodym wieku? Czy tak ma wyglądać moje dalsze życie? Byłem w szoku.  Wówczas nie mogłem się niczego dowiedzieć, wszystko owiane było tajemnicą.  Musiałem  zmienić pracę na lżejszą.

Minęły cztery lata. Wojciech Zieliński chodził coraz gorzej, tracił równowagę, poruszał się  jak pijany. Ponownie do szpitala trafił 13 grudnia. Tam dowiedział się na czym polega jego choroba.  Wkrótce przestał chodzić, Nie mógł się pogodzić z wizją leżenia w łóżku, wszystko widział w czarnych barwach, do głowy przychodziły mu głupie myśli. Po raz pierwszy się załamał.  Nie było przy nim  psychologa, ale była  żona, której słowa podtrzymywały go na duchu. Pogodna, radosna, uśmiechnięta, silna i oddana. Taka pozostała do tej pory.

-Gdy dostaliśmy przydział na mieszkanie zdecydowaliśmy się na drugie dziecko -dodaje Wojciech Zieliński. -Przedtem upewniliśmy się czy stwardnienie rozsiane nie jest dziedziczne. Wówczas stan mojego zdrowia spowodował, że  musiałem  przejść na rentę, ale szybko znalazłem  prace na pół etatu w innym zakładzie pracy. Dzisiaj już nie pracuje zawodowo.

Wojciech Zieliński bardzo często żoną wychodzi na spacery do pobliskiego lasu i na stawy na Morasku. Najwięcej przyjemności sprawi mu  obserwowanie kaczek i łabędzi. Kocha piękne krajobrazy, bo dobrze wpływają na jego psychikę. Na zimowe miesiące także znalazł sposób. Gdy za oknem śnieg, deszcz i hula wiatr zajmuję się sklejaniem modeli statków. Znajdują się one w domu prawie na każdej półce i szafce. Bardzo dobrze poznał  komputer i dzięki programowi fotograficznemu nauczył się robić piękne albumy. Z dumą pokazuje zdjęcia ze ślubu syna. Na weselu, choć na wózku, był najbardziej aktywnym tancerzem.

Dzieci wprawdzie założyły już swoje rodziny, ale zawsze z chęcią pomagają i można  na nie liczyć. Przez 34 lata zmagań z SM  Wojciech Zieliński nauczył się jednego. Nigdy nie wolno pogodzić się z chorobą, ona nie ma prawa wygrać. Swoje codzienne życie należy odpowiednio dostosować do okoliczności. A osobom pomagającym nam, chorym, należy się szczery uśmiech i miłe słowa. To jest najlepsza nagroda. Jak każdy chory ma swoje  marzenie. Chciałby  aby znalazł się skuteczny lek na SM. Wówczas razem z żona wsiądzie do kajaka  do i popłynie w daleki rejs.

Autor: Aurelia Pawlak

Fot. Archiwum

Źródło: Filantrop

 

Kampania: „Równi Wielkopolanie” realizowana jest w ramach Projektu „Wielkopolska Strefa Tolerancji”współfinansowanego  ze środków Samorządu Województwa Wielkopolskiego.